Jest Sylwester, wszystko już w tym roku pozałatwiałem, więc ostatni raz w roku poszedłem sobie na rybki.
Rozumiem, że czasem ryby mogą "nie brać", może być kiepska pogoda, nie ta faza księżyca itd., ale żeby nie było... wody???
Z drugiej strony... jeśli wody mniej, to ryby powinny występować w większym zagęszczeniu, a tym samym łatwiej coś złapać.
Zasada generalnie słuszna (i logiczna) pod warunkiem, że wody jest przynajmniej tyle, że rybki nie szorują brzuchami po dnie.
W końcu to nie strumyk rzeczny, a opolskie okonie to nie pstrągi z Dunajca.
Tak, czy owak ciekawie jest zarzucać wędkę z miejsca, w które się zwykle ją zarzucało ;)
Oczywiście niczego nie złowiłem, chociaż były pewne szanse. Ale przecież nie o to w tym sporcie chodzi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz